Piotrków TrybunalskiWażne wiadomościWydarzenia

Namiastka piotrkowskiej dzielnicy „drapaczy chmur”

To były pierwsze tak wysokie budynki w Piotrkowie. Planowano wznieść ich aż sześć. Zgodnie z ambitnymi planami ówczesnych władz miasta, górując nad Piotrkowem miały tworzyć nowoczesną dzielnicę wysokościowców. Niestety… wybudowano tylko dwa i w dodatku bez kawiarenki i tarasu widokowego na dachu jednego z nich. Te dwie atrakcje turystyczne pozostały tylko na architektonicznych planach. W dodatku robotnicy, by wejść na plac budowy musieli poczekać aż sześć lat…

Na specjalne życzenie naszych czytelników i osób zainteresowanych powojennymi dziejami Piotrkowa przypominamy historię niedokończonej dzielnicy wysokościowców na Tomicczyznie. Jej główni bohaterowie to dwa najstarsze bliźniacze jedenastopiętrowce, pierwsze piotrkowskie wieżowce, które dumnie wznoszą się ku niebu przy ulicy Sienkiewicza 21 i 23. Zdecydowanie zdominowały zabudowę tej części miasta. Nie można ich przeoczyć. Od 55 lat są domem dla blisko 160 rodzin. Co ciekawe jednak, nawet w opinii osób z administracji zarządzającej tymi nieruchomościami budynki owe są zbyt ciężkie jak na grunty, na których zostały wzniesione. Budowa tych kolosów była „znakiem nowoczesnych przemian dokonujących się w starym grodzie”. Po latach można jednak śmiało rzec, iż te betonowe bloki to symbol niezrealizowanych planów poprzedniej epoki i nie do końca porządnie przemyślanych koncepcji lokalnych władz. Współcześni piotrkowianie, spoglądając na ich mury, nie zdają sobie sprawy, że to tylko fragment nigdy niedokończonego osiedla wysokościowców.

Architektoniczny projekt pierwszych piotrkowskich wysokościowców.

Plany piękniejsze niż rzeczywistość

Wiosną 1963 roku piotrkowian zelektryzowała wiadomość, że w mieście wreszcie rusza budownictwo wielokondygnacyjne. Na łamach lokalnej prasy – „Gazety Ziemi Piotrkowskiej” i „Głosu Robotniczego” – dyrektor inżynier R. Sadowski z Piotrkowskiego Przedsiębiorstwa Budowlanego zapowiadał realizację projektu zakładającego wzniesienie na terenach osiedla „Centrum” (obecnie osiedle Piastowskie) kilku jedenastopiętrowych budynków. We wspomnianym roku planowano ruszyć z budową dwóch wieżowców przy Hali Targowej, natomiast wiosną następnego roku zakładano rozpoczęcie prac przy kolejnych czterech wysokościowcach, ulokowanych pomiędzy warsztatami dawnego Technikum Przemysłu Szklarskiego a torami PKP. Informacje te rozpowszechniono, zanim ówczesna Miejska Rada Narodowa (MRN) wyraziła zgodę na przeznaczenie wymienionych terenów pod taką zabudowę i nim uzyskano pozwolenie Komitetu Urbanistyki i Architektury w Warszawie na wzniesienie tak wysokich domów mieszkalnych. Jak na tamte czasy, był to krok nad wyraz śmiały, tym bardziej że obowiązywał wówczas centralny system planowania. Mało tego, na posiedzeniu MRN większość przedstawicieli władz Piotrkowa postulowała utworzenie w tej części miasta placu zabaw dla dzieci. W końcu jednak we wrześniu 1963 roku zapadła decyzja – budujemy pierwsze wysokościowce w Piotrkowie. Niestety, plany były piękniejsze niż rzeczywistość. Pierwsi robotnicy na teren budowy weszli dopiero sześć lat później! Z kolei postawienie drugiego wieżowca przeciągnęło się o rok. Czterech kolejnych miasto się już nie doczekało. Choć tyle też opowiadano, jak pięknie będzie, gdy na dachu jednego z wieżowców przy ulicy Sienkiewicza 12 zostanie urządzony „ładny i bezpieczny” taras widokowy, a nawet kawiarenka, to jednak żadnego z tych zamierzeń także nie zrealizowano.

Na dachu wyskościowca przy Sienkiewicza 21 planowano urządzić kawiarenkę i taras widokowy. Niestety nie udało się. Foto Agnieszka Szóstek

Sześć lat opóźnienia

Twórcą projektu architektonicznego pierwszych piotrkowskich wysokościowców był inżynier architekt Leonard Żołubak z Wojewódzkiego Biura Projektów w Łodzi. Maszyny budowlane, w tym wysokie dźwigi, zapewniali także łodzianie, do piotrkowian zaś należało wykonanie planu. Wznoszenie pierwszych drapaczy chmur w mieście obfitowało jednak w problemy. Po pierwsze, czas realizacji urbanistycznej koncepcji zabudowy Tomiczczyzny (przedwojenna nazwa terenów obecnego osiedla Piastowskiego, wówczas Centrum) przesunął się o kilka lat. Po drugie, już w momencie rozpoczęcia budowy okazało się, iż projekt musi być poprawiony i zamiast oddać budynki do użytku w 1969 roku, zdano je miastu dopiero w 1970 roku. Po trzecie, jak przyznawali sami budowniczowie, brakowało rąk do pracy. Jedyna piotrkowska szkoła kształcąca mistrzów kielni nie była w stanie zapewnić pełnej obsady załóg. Później zaś zupełnie zrezygnowano z tworzenia w mieście dzielnicy wysokościowców. Dlaczego? Można się tylko domyślać. Od lat międzywojennych wiedziano, że w porównaniu z innymi terenami w mieście te mają najbardziej miękkie podłoże. Występuje tu tak zwana „kurzawka” (podłoże przypominające ruchome piaski lub mocno nasączone wodą; przyp. aut.). Już budowa samej Hali Targowej w 1925 roku budziła obawy, że może dojść do katastrofy. Obawom budowlańców nie było też końca na przełomie lat 50. i 60., kiedy to powstawał między innymi czterokondygnacyjny blok przy ulicy Sienkiewicza 24. Przez nazbyt grząski grunt ostatnie piętro tego budynku wzniesiono z pustaków. Jak mówi jeden z pracowników administracji obsługującej dwa najstarsze piotrkowskie wysokościowce: „Budynki te należą do najcięższych na terenie Piotrkowa. Stawiane były metodą szalowania ścian z betonu, czyli wylewania ich na mokro od podstawy po szczyt budynku, dodatkowo posiadają podwójnie zbrojone ściany – 10 prętów pionowo i 10 prętów poziomo, ułożonych wewnątrz każdej ze ścian nośnych. Biorąc pod uwagę gabaryty wieżowców: 35 m wysokie i 14 × 24 m szerokie, to naprawdę kolosy.” Stąd wniosek, że zbyt ciężkie budownictwo stanowiło nie lada zagrożenie, a lokalna władza nie chciała brać odpowiedzialności za ewentualną tragedię. Prawdopodobnie także nie starczyło pieniędzy na tak wielką inwestycję.

Telefon z komitetu

Dwa wzniesione wieżowce piotrkowskie władze były gotowe przekazać na hotele robotnicze dla pracowników budowanej właśnie elektrowni i kopalni Bełchatów. Zresztą układ korytarzowy budynków, gdzie wszystkie lokale są dostępne z biegnącego środkiem każdego piętra korytarza, który z kolei łączy się z klatką schodową i windą umieszczoną w szczycie, świetnie pasował do tego typu użytkowania. Niemniej, o czym mówią wtajemniczeni, „pewnego dnia zadzwonił telefon z komitetu i dwa wieżowce zostały przekazane w posiadanie jednej z piotrkowskich spółdzielni. Wszak wówczas nastała odgórnie zlecona moda na spółdzielczość mieszkaniową”.

Nie tylko przeszklona fasada

Jeśli porównać dzisiejsze budownictwo wielokondygnacyjne z najstarszymi wysokościowcami w mieście, 87 mieszkań w jednym budynku nie robi wrażenia. Przeszło pół wieku temu było zupełnie inaczej. Dwa wieżowce z łączną liczbą przekraczającą 160 lokali to było coś. Zwłaszcza że większość to popularne M-3 (aż 152 mieszkania), M-4 tylko jedno i 20 lokali typu M-2. Te ostatnie liczyły sobie po 20 m.kw., pierwsze ze wspomnianych 34 m.kw., zaś jedyne trzypokojowe 37 m.kw. Dodatkowo budynki wyposażono w wewnętrzne zsypiska na śmieci i hydrofory. Obok wielkości i ciężkości charakterystycznym znakiem rozpoznawczym pierwszych piotrkowskich wysokościowców była przeszklona ściana zewnętrznej klatki schodowej, wzorowana na tak popularnych dla powojennego postmodernizmu ścianach kurtynowych. Kilka lat temu z uwagi na fatalny stan jej metalowej stolarki okiennej, który nie tylko generował straty ciepła w budynku, ale i zagrażał bezpieczeństwu jego mieszkańców, Piotrkowska Spółdzielnia Mieszkaniowa, zarządzająca wysokościowcami, zdecydowała się na remont. Niestety niebyt udany, bo polegający głównie na zamurowaniu większości otworów okiennych tychże przeszklonych ścian. Warto dodać jeszcze na zakończenie, że dachy obu wysokościowców w „złotej erze neonizacji polskich miast” zdobiły dwa potężne neony. Na tym stojącym bliżej Hali Targowej pod numerem 21 zainstalowano świetlną reklamę PSS „Społem”, zaś na drugim (numer 23) ruchomy neon PKO Twoim Bankiem – literka P była skarbonką, do której wpadał pieniążek. Obie instalacje rozświetlały nocą dzielnicę, nadając jej wielkomiejskiego szyku i klimatu. Dziś po neonach pozostały już tylko archiwalne zdjęcia. Podobnie jak po pierwszej kolorowej elewacji budynków. Przykryło ją styropianowe ocieplenie.

Tekst: Agnieszka Szóstek

Foto: archiwum Jerzego Gnypa, Andrzej Różewski, Agnieszka Szóstek

Materiały:

  1. Akta Prezydium Miejskiej Rady Narodowej w Piotrkowie Trybunalskim, Archiwum Państwowe w Piotrkowie Trybunalskim
  2. Akta Miejskiej Rady Narodowej i Zarządu Miejskiego w Piotrkowie Trybunalskim, Archiwum Państwowe w Piotrkowie Trybunalskim
  3. Agnieszka Warchulińska „Sekrety Piotrkowa Trybunalskiego”, Łódź 2015
  4. „Gazeta Ziemi Piotrkowskiej” 1958-1978
  5. „Głos Robotniczy” 1963
5 3 votes
Oceń temat artykułu
reklama
Subscribe
Powiadom o
guest

1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Piotr
Piotr
11 lutego, 2024 12:14

Mogliby je wreszcie odmalować, bo straszą tylko. W innych miastach wystarczy pomalować na biało i już jest ładnie i estetycznie. W Piotrkowie niestety jest problem taki, że się nie dba o wygląd i większość budynków jest obdrapana i brudna.

Polecamy

Back to top button
1
0
Would love your thoughts, please comment.x

Ej! Odblokuj nas :)

Wykryliśmy, że używasz wtyczki typu AdBlock i blokujesz nasze reklamy. Prosimy, odblokuj nas!